OGRODOWE ZAMIŁOWANIA I RADOŚĆ Z MAŁYCH RZECZY
Całe szczęście, że tata nie czyta mojego bloga... chociaż w poszukiwaniu kolejnych maszyn rolniczych, kosiarek, mielarek, wędzrni na youtube wejść umie, a co! No i jak on to mowi, na "ebajla" też ;) (czytaj eBay-a).
Tearaz już wiem, skąd u mnie wzięła się ta miłość do natury, hodowli warzyw, owoców, wyrobów swojskich etc. Mama zaszczepiła we mnie domową kuchnię i przetwory a tata miłość do "uprawiania ziemi", że się tak wyrażę:) Od kiedy sięgam pamięcią, ciągle coś robił, ciągle w ziemi grzebał, sadził, przesadzał, pielęgnował, zbierał...
Dalej idziemy w zaparte i mimo, iż powywiewało nas "chwilowo" do miast, swojskie pomidory i ogórasy u taty są! :) Proszę bardzo, pochwalę się... Mam nadzieję, że "litanii" od niego za to nie dostanę ...;)
To naprawdę niesamowite, ile w człowieku jest pasji, zaangażowania i samozaprcia, jeśli się robi to co się kocha... I ta radość z małych - wielkich rzeczy. To jest najpiękniejsze... Cieszyć się z małych rzeczy, z tego co mamy. A propos radości z małych rzeczy...
Po obejrzeniu ostatnio programu "Sprawa dla reportera", oczywiście wywołał u mnie całe mnóstwo emocji, jak zwykle zresztą, byłam pod wrażeniem dwóch małych dziewczynek.
Jedna mieszka wraz z mamą i sześciorgiem rodzeństwa w domu dla ubogich i bezdomnych, wraz z wieloma innymi ludżmi. Dom działa na zasadzie wspólnoty. Pewna Pani postanowiła zorganizować coś dla ludzi z bardzo ciężką sytuacją ekonomiczną. Nie chcę tu opowiadać wszystkiego, ale ukłon dla tej Pani.
A dziewczynka...? Niesamowicie mądra istotka! Nie ma w niej buntu, rozżalenia do mamy, że żyją tylko w jednym pokoju, że musi spać wraz z siostrą w jednym łóżku, że nie ma komputera, czy innych "cywilizacyjnych gadżetów". Chodzi do szkoły, w której jest wytykana palcami za to, że mieszka właśnie tam, że jest "inna", że nie ma pieniędzy na codziennie zakupy w szkolnym sklepiku... Co mnie w niej ujęło? To, że nie płacze, nie użala się, jest niesamowicie silna, pomaga mamie przy najmłodszym rodzeństwie...Sama ma zaledwie kilka lat... Nie wini mamę, za nic. Zaznaczę tylko, że nie jest to patologiczna rodzina z alkoholem w tle, tylko normalna kobieta z dziećmi, której mąż umarł a ona sama została bez środków do życia. Dziewczynka ta, zdobyła nawet bardzo wysokie miejsce w konkursie językowym i nie potrzebuje wiele, aby móc dobrze się uczyć, wystarczy jedno małe biurko do podziału z rodzeństwem... Tak bardzo mnie ujęła i dała do myślenia... Niby my to wszystko wiemy, ale ciągle ilu z nas narzeka, że mało, że nie tak jak inni, że nie TYLE co inni...
Druga dziewczynka, jest córką kobiety, która nagle przestała chodzić i wylądowała na wózku, z porażeniem układu nerwowego... Zdrowa kobieta, któregoś dnia się przewróciła i juz nie wstała. Ta mała, 6 - letnia dziewczynka, codziennie masuje mamie każdy palec u rąk i nóg, ćwiczy jej ręce i nogi, aby stawy się nie zastały. Na pytanie Pani Jaworowicz skąd tak mała dziewczynka bierze tyle siły powiedziała : ja mam siłę bo ja dużo jem ! Rozpłynęłam sie totalnie... Serce mi się połamało, łzy leciały mi jak grochy...
Cieszmy się, że jesteśmy zdrowi, bo to jest najważniejsze. Reszta zawsze jakoś sie ułoży...
I... dbajcie o siebie...
N.
Tearaz już wiem, skąd u mnie wzięła się ta miłość do natury, hodowli warzyw, owoców, wyrobów swojskich etc. Mama zaszczepiła we mnie domową kuchnię i przetwory a tata miłość do "uprawiania ziemi", że się tak wyrażę:) Od kiedy sięgam pamięcią, ciągle coś robił, ciągle w ziemi grzebał, sadził, przesadzał, pielęgnował, zbierał...
Dalej idziemy w zaparte i mimo, iż powywiewało nas "chwilowo" do miast, swojskie pomidory i ogórasy u taty są! :) Proszę bardzo, pochwalę się... Mam nadzieję, że "litanii" od niego za to nie dostanę ...;)
To naprawdę niesamowite, ile w człowieku jest pasji, zaangażowania i samozaprcia, jeśli się robi to co się kocha... I ta radość z małych - wielkich rzeczy. To jest najpiękniejsze... Cieszyć się z małych rzeczy, z tego co mamy. A propos radości z małych rzeczy...
Po obejrzeniu ostatnio programu "Sprawa dla reportera", oczywiście wywołał u mnie całe mnóstwo emocji, jak zwykle zresztą, byłam pod wrażeniem dwóch małych dziewczynek.
Jedna mieszka wraz z mamą i sześciorgiem rodzeństwa w domu dla ubogich i bezdomnych, wraz z wieloma innymi ludżmi. Dom działa na zasadzie wspólnoty. Pewna Pani postanowiła zorganizować coś dla ludzi z bardzo ciężką sytuacją ekonomiczną. Nie chcę tu opowiadać wszystkiego, ale ukłon dla tej Pani.
A dziewczynka...? Niesamowicie mądra istotka! Nie ma w niej buntu, rozżalenia do mamy, że żyją tylko w jednym pokoju, że musi spać wraz z siostrą w jednym łóżku, że nie ma komputera, czy innych "cywilizacyjnych gadżetów". Chodzi do szkoły, w której jest wytykana palcami za to, że mieszka właśnie tam, że jest "inna", że nie ma pieniędzy na codziennie zakupy w szkolnym sklepiku... Co mnie w niej ujęło? To, że nie płacze, nie użala się, jest niesamowicie silna, pomaga mamie przy najmłodszym rodzeństwie...Sama ma zaledwie kilka lat... Nie wini mamę, za nic. Zaznaczę tylko, że nie jest to patologiczna rodzina z alkoholem w tle, tylko normalna kobieta z dziećmi, której mąż umarł a ona sama została bez środków do życia. Dziewczynka ta, zdobyła nawet bardzo wysokie miejsce w konkursie językowym i nie potrzebuje wiele, aby móc dobrze się uczyć, wystarczy jedno małe biurko do podziału z rodzeństwem... Tak bardzo mnie ujęła i dała do myślenia... Niby my to wszystko wiemy, ale ciągle ilu z nas narzeka, że mało, że nie tak jak inni, że nie TYLE co inni...
Druga dziewczynka, jest córką kobiety, która nagle przestała chodzić i wylądowała na wózku, z porażeniem układu nerwowego... Zdrowa kobieta, któregoś dnia się przewróciła i juz nie wstała. Ta mała, 6 - letnia dziewczynka, codziennie masuje mamie każdy palec u rąk i nóg, ćwiczy jej ręce i nogi, aby stawy się nie zastały. Na pytanie Pani Jaworowicz skąd tak mała dziewczynka bierze tyle siły powiedziała : ja mam siłę bo ja dużo jem ! Rozpłynęłam sie totalnie... Serce mi się połamało, łzy leciały mi jak grochy...
Cieszmy się, że jesteśmy zdrowi, bo to jest najważniejsze. Reszta zawsze jakoś sie ułoży...
I... dbajcie o siebie...
N.
takie domowe ogródkowe warzywka zawsze lepsze od sklepowych :)
OdpowiedzUsuńEkologiczne:) zapraszam do siebie dzisiaj o 20 konkurs w ktorym mozna wygrac naprawde ciekawa nagrode
OdpowiedzUsuńOgródek jest wspaniały ;). Pomidorki się czerwienią. CUDO!
OdpowiedzUsuńPodziwiam tą dziewczynkę. U mnie dziewczyny z podwórka mają wszystko i szkół nie kończą, do pracy im sie iść nie chce.
Szczęście to jest sposób myślenia, a nie rzecz, ktorą dostajemy.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOglądałam ten program. Również ścisnął mnie za serce.. tyle biedy i krzywdy dookoła a jak ktoś chce pomóc to mam wrażenie, że od razu dostaje za to po głowie.. światem rządzi pieniądz. Niestety. Ośrodek w którym mieszkają Ci ludzie zapewne już ma kupca..
OdpowiedzUsuń------------------------------------
Również zaszczepiłam kuchenną miłość od mamy a babranie w ziemi mam po tacie ;)
Mnie się to podoba i to bardzo ;)
Pozdrowienia!
Nino :)
OdpowiedzUsuńMasz bliskie do mojego podejście , na pewne sprawy, też tak uważam cieszmy się tym co mamy ...na co dzień nie potrafimy wielu rzeczy docenić .
Cieszę się że zapisałaś się na Candy , tylko nie jestem żadną panią , wystarczy Ilona :)
Pozdrawiam serdecznie :)
...tak jakoś swojsko mi to wygląda... hehe :)
OdpowiedzUsuń