VIVA ITALIA ! CZYLI NASZE WŁOSKIE WAKACJE
Czyż nie jest to piękne, że budząc się rano, masz świadomość tego, iż to właśnie TY w tym momencie decydujesz o swoim dniu. Jak on będzie wyglądał, jak go spędzisz. Czy po raz kolejny tak samo czy zrobisz coś co może nie tyle zmieni od razu Twoje życie, ale umili Ci z pewnością dzień:) Ja dzisiaj postanowiłam dla Was napisać:) Ale fest co?:) Dla mnie to bardzo wiele, bo nawet nie wiecie ile radości czuje w sercu jak mogę przeczytać każde Wasze miło słowo!
Dzisiaj, tak jak obiecałam wcześniej, podzielę się z Wami jedną z naszych podróży. Od razu chcę powiedzieć, że wszystko co tu piszę to jest tylko i wyłącznie mój - nasz sposób na podróżowanie, moje wymagania - nie ukrywam, że skromne - co do sposobu spędzania wakacji i tylko i wyłącznie moja opinia. Piszę to, bo wiem, że zaraz może nastąpić lawina opinii, że ktoś się z tym nie zgadza:) Oczywiście, jak najbardziej! Jestem tego zdania, że ilu ludzi tyle opinii. Jak ja to mówię : jedni lubią jak im cyganie grają drudzy jak im nogi śmierdzą :)
To była bardzo szybka decyzja. Może nie ąż tak szybka jak decyzja o naszym ślubie, ale szybka;) Kilka dni po ślubie postanowiliśmy wyskoczyć na 3-4 dniową podróż poślubną. Decyzja : WENECJA. Niby romantycznie - jak w filmach, ja zawsze marzyłam, aby pojechać do Włoch.
Ok, sprawdzamy bilety. Super! Znalazły się bardzo tanie w dwie strony (ok. 150 funtów). To lecimy! Szybkie pakowanie, walizka podręczna - bo maj to dużo nie potrzeba. Gdzie spać? Nie wiem, coś znajdziemy! :) I tu będzie później najciekawiej...
Wylądowaliśmy. Gorąco, słonecznie, VIVA ITALIA! Serce miałam w gardle, bo kolejne marzenie mogę już skreślić:)
Powiem szczerze, że spodziewałam się opadnięcia szczęki lub od razu poczucia genialnego klimatu. Po części tak było. Ale więcej rozczarowań niż miłych rzeczy. Jesteśmy z natury bardzo pozytywnymi ludźmi i niewiele nam trzeba do szczęścia, może właśnie stąd to delikatne rozczarowanie...?
Pierwsze co : idziemy na pizzę! Taka prawdziwą, włoską. Znaleźliśmy fajną, klimatyczną knajpkę. Stoliki wzdłuż rzeki, można popatrzeć, zrelaksować się, rozmarzyć...
Przyszedł Pan - chyba właściciel - cóż za zaszczyt nas spotkał:) My : chcemy zjeść pizze! Pytamy jak jest duża ? Pokazał.. Baardzo duża. My: to my poprosimy jedną na pół i dwa talerzyki. On: nie można. My: jak to...? Nie można pizze do podziału? On : NIE, trzeba zamówić dwie.
Od razu szok i lekki niesmak. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Ale ok... Jesteśmy tu pierwszy raz. Może to my się nie znamy...?
Zamówiliśmy te dwie pizze... Cieknące przestrasznie oliwą . Mąż, jak nigdy nie jest wybredny do jedzenia, zje wszystko co mu się da - oprócz wątróbki - stwierdził, że to taki naleśnik z kiełbasą. Może znowu się nie znamy. Zjedliśmy, nie wszystko niestety. Idziemy połazić po romantycznych uliczkach...
Aha, dodam, iż my nie lubimy wycieczek po muzeach, dlatego zwiedzanie szybko minęło i nadszedł czas na to, aby znaleźć miejsce do spania. Wchodziliśmy do "urokliwych" motelików, hotelików jednak ceny jakie znaleźliśmy w tym czasie wahały się od min 150 euro za noc... Mea culpa! Mogliśmy zaglądnąć jednak w domu do tego internetu i coś zarezerwować wcześniej. Wprowadziło nas to w lekki niepokój. Ale znaleźliśmy przy dworcu autobusowym informację turystyczną. Super! Tam nam powiedzą gdzie tanio się przespać. Według Pani, która udzielała tam informacji najtańszy, nocleg to jest właśnie tylko i wyłącznie w tej cenie co znaleźliśmy... Tańszego nie ma. Jak to..?! Aż tyle?! A jakaś agroturystyka?? Bed & breakfast?! NIE. A coś może nie w Wenecji tylko niedalekiej okolicy?? NIE WIEM. Mówiąc to podsunęła stos ulotek z tymi "najtańszymi" motelami, hotelami itp.
Załamałam się...
Po chwili rozpaczy zaczęliśmy już żartować, delikatnie mówiąc dopadła nas głupawka. Popłakaliśmy się ze śmiechu, bo zaczęły się pojawiać pomysły odnośnie spania w kartonie itp. ...
Ruszyliśmy tyłki i poszliśmy kupić mapę Wenecji i okolic. Guzik! Tylko Wenecja! Nie ma okolic i koniec! Znowu szok. Jak to?! Mapy tylko i wyłącznie Wenecji. Ehhhhhhhhh... Idziemy gdzieś usiąść, napić się czegoś zimnego, ostudzić nerwy, odpocząć chwilkę. Usiedliśmy, poprosiliśmy jedną Colę, bo ja tylko dwa łyki, nigdy nie dopijam. Przyniosła dwie. My : przecież chcieliśmy jedną ! Ona: ahaa... ale już otworzyłam dwie... Jedna po 4 euro (!) i w dodatku jakaś puszka mini... Nigdy takiej nie widziałam, żeby jeszcze normalnej wielkości. Ehhhhhh.
Nagle mój mąż doznał oświecenia! Przypomniał sobie, że jadąc autobusem z lotniska do Wenecji, zauważył po drodze dwa lub trzy napisy Bed & Breakfast ... Mówisz poważnie?! Tak! Daje rękę obciąć! To spadamy stąd! Szybka decyzja, kupione bilety autobusowe do miejscowości TESSERA, w której znajduje się lotnisko. Pożegnaliśmy Wenecję... i jedziemy szukać prawdziwych Włoch.
Jeszcze tylko dodam... Z jednej strony nie dziwi mnie to, że tak to wszystko wygląda. Kiedyś nawet oglądałam program o Wenecji, która umiera śmiercią naturalną. Młodzi wyjeżdżają, nie chcą tam mieszkać. Coraz większa bieda. Gdyby nie turyści... Kilka razy zdarzyło nam się spotkać na drodze podczas spacerowania uliczkami, ludzi, którzy żebrali... Smutne to bardzo. Bardzo wiele właścicieli naprawdę urokliwych i klimatycznych knajpek wychodzą i wypatrują klientów.
Nie dziwię się w sumie też Pani z informacji, że nie chciała poinformować o innych miejscach jak Wenecja. Chcą się jakoś ratować... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Dotarliśmy do TESSERA. Mała wioska. Nie miasteczko - wioska. Wyszliśmy z lotniska i idziemy w stronę właśnie tej wioski. Trwało to 10 min. Po drodze musiałam wykonać tradycyjnie swoją jaskółkę:)
Minęliśmy już dwa miejsca noclegowe typu domowa agroturystyka, jeden hotel, ale idziemy dalej:)
Zaleźliśmy najtańsze miejsce o wdzięcznej nazwie : "Agriturismo Ca' Danieli" . Jak dla nas - piękne miejsce... Ogromny ogród, oczko wodne, duża, stara, kamienna stodoła ( do dzisiaj nie wiem co w niej było - chociaż siedząc wieczorem w ogrodzie wkręciłam sobie, że tam turystów mordują i organy sprzedają :D ) .
Wybaczcie jakość i brak dokładności w zdjęciach. Nie wiedziałam wówczas, że publicznie będę się nimi dzielić:) Dlatego podam Wam stronkę tego miejsca i tam dokładnie można sobie obejrzeć.
http://www.cadanieli.it/
Adres :
Agriturismo CA’ DANIELI
Bed & Breakfast
Via Piovega,7 30173-Tessera (VE)
Nocleg w tym miejscu kosztował nas wtedy 72 euro. Zostaliśmy dwie noce. Pokoje naprawdę bardzo ładne, czyste, nowe. Śniadanie pyszne ! Tylko ta malutka włoska kawa... :) A my bez kubka porannej "parzochy" to ciężko... :) Obsługa naprawdę bardzo miła, właścicielką jest starsza Pani, jest tam również ( nie wiem czy nadal) pracownik z Filipin od wszystkiego dosłownie. Może troszkę za bardzo wykorzystywany. Ale niesamowicie pracowity chłopak i bardzo pomocny dla gości o każdej porze dnia i nocy.
W wiosce znajduje się mały sklepik, w którym codziennie jest świeże pieczywo- przepyszne ! Świeże owoce - czereśnie, truskawki i przemiły właściciel:) Już na drugi dzień krzyczał do nas : BUONGIORNO! COME STAI! :) Pogadał, pośmiał się, drzwi otworzył... Tak swojsko...:)
Wieczorem wybraliśmy się na pizze. Wierzcie lub nie, ale w tej małej wioseczce, znajduje się przepyszna, mała i klimatyczna restauracja - pizzeria z przecudowną pizzą!
Objedzeni, późnym wieczorem wróciliśmy spacerkiem do naszej agroturystyki - ok. 10 min od restauracji, która zapomniałam dodać była pełna ludzi! Mimo tego, że to zwykła, mała wioska, taka jak w Polsce, środek tygodnia a ledwo znaleźli dla nas miejsce. Całymi rodzinami tam przychodzili, śpiewy, śmiechy i wino:) Cudnie!
Zaczął się następny dzień. Cały do dyspozycji. Co tu robić...? Do Wenecji...? Może niekoniecznie;) Pytamy Pani właścicielki co gdzie i jak. Ona : Wenecja! My: już byliśmy..., że wolimy coś mniej komercyjnego... Pani zrobiła wielkie oczy..., z których wyczytać można było jedno: No jak to nie zachwycać się Wenecją?! W końcu chłopak z Filipin chyba nas wyczuł co lubimy i mówi : MESTRE ! Ok 10 km. od Tessera, w którym byliśmy. Ona popatrzyła, on się uśmiechnął... Także jedziemy do Mestre! Autobus był zaraz przy głównej drodze, 15 min. i jesteśmy. To było to co szukaliśmy...
Typowo włoskie, małe miasteczko, które ŻYŁO, pełne ludzi i widać, że większość to mieszkańcy, klimatyczny rynek, knajpki, stragany ze swojskim serem, przetworami, chlebem! Zresztą co będę mówić, sami zobaczcie !
Zjedliśmy lody, połaziliśmy po sklepikach, butikach, poobserwowaliśmy mieszkańców, ich język, gestykulacje, uśmiechy na twarzach i ten spokój... im się nigdzie nie spieszy!:)
Teraz z czystym sumieniem i zaspokojoną duszą mogliśmy wracać do domu... Dopiero w Tessera i Mestre znaleźliśmy prawdziwe, swojskie, lokalne i nie komercyjne Włochy. To, czego szukaliśmy.
Zakończyliśmy nasze włoskie wakacje z uśmiechem na twarzy i bagażem niespodzianek...:)
Do następnego!
Wasza N.
Dzisiaj, tak jak obiecałam wcześniej, podzielę się z Wami jedną z naszych podróży. Od razu chcę powiedzieć, że wszystko co tu piszę to jest tylko i wyłącznie mój - nasz sposób na podróżowanie, moje wymagania - nie ukrywam, że skromne - co do sposobu spędzania wakacji i tylko i wyłącznie moja opinia. Piszę to, bo wiem, że zaraz może nastąpić lawina opinii, że ktoś się z tym nie zgadza:) Oczywiście, jak najbardziej! Jestem tego zdania, że ilu ludzi tyle opinii. Jak ja to mówię : jedni lubią jak im cyganie grają drudzy jak im nogi śmierdzą :)
To była bardzo szybka decyzja. Może nie ąż tak szybka jak decyzja o naszym ślubie, ale szybka;) Kilka dni po ślubie postanowiliśmy wyskoczyć na 3-4 dniową podróż poślubną. Decyzja : WENECJA. Niby romantycznie - jak w filmach, ja zawsze marzyłam, aby pojechać do Włoch.
Ok, sprawdzamy bilety. Super! Znalazły się bardzo tanie w dwie strony (ok. 150 funtów). To lecimy! Szybkie pakowanie, walizka podręczna - bo maj to dużo nie potrzeba. Gdzie spać? Nie wiem, coś znajdziemy! :) I tu będzie później najciekawiej...
Wylądowaliśmy. Gorąco, słonecznie, VIVA ITALIA! Serce miałam w gardle, bo kolejne marzenie mogę już skreślić:)
Powiem szczerze, że spodziewałam się opadnięcia szczęki lub od razu poczucia genialnego klimatu. Po części tak było. Ale więcej rozczarowań niż miłych rzeczy. Jesteśmy z natury bardzo pozytywnymi ludźmi i niewiele nam trzeba do szczęścia, może właśnie stąd to delikatne rozczarowanie...?
Pierwsze co : idziemy na pizzę! Taka prawdziwą, włoską. Znaleźliśmy fajną, klimatyczną knajpkę. Stoliki wzdłuż rzeki, można popatrzeć, zrelaksować się, rozmarzyć...
To była któraś z tych knajpek, nie pamiętam już... |
Od razu szok i lekki niesmak. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Ale ok... Jesteśmy tu pierwszy raz. Może to my się nie znamy...?
Zamówiliśmy te dwie pizze... Cieknące przestrasznie oliwą . Mąż, jak nigdy nie jest wybredny do jedzenia, zje wszystko co mu się da - oprócz wątróbki - stwierdził, że to taki naleśnik z kiełbasą. Może znowu się nie znamy. Zjedliśmy, nie wszystko niestety. Idziemy połazić po romantycznych uliczkach...
Troszeczkę mnie suszyło po tej pizzy:) |
Załamałam się...
Po chwili rozpaczy zaczęliśmy już żartować, delikatnie mówiąc dopadła nas głupawka. Popłakaliśmy się ze śmiechu, bo zaczęły się pojawiać pomysły odnośnie spania w kartonie itp. ...
Ruszyliśmy tyłki i poszliśmy kupić mapę Wenecji i okolic. Guzik! Tylko Wenecja! Nie ma okolic i koniec! Znowu szok. Jak to?! Mapy tylko i wyłącznie Wenecji. Ehhhhhhhhh... Idziemy gdzieś usiąść, napić się czegoś zimnego, ostudzić nerwy, odpocząć chwilkę. Usiedliśmy, poprosiliśmy jedną Colę, bo ja tylko dwa łyki, nigdy nie dopijam. Przyniosła dwie. My : przecież chcieliśmy jedną ! Ona: ahaa... ale już otworzyłam dwie... Jedna po 4 euro (!) i w dodatku jakaś puszka mini... Nigdy takiej nie widziałam, żeby jeszcze normalnej wielkości. Ehhhhhh.
Nagle mój mąż doznał oświecenia! Przypomniał sobie, że jadąc autobusem z lotniska do Wenecji, zauważył po drodze dwa lub trzy napisy Bed & Breakfast ... Mówisz poważnie?! Tak! Daje rękę obciąć! To spadamy stąd! Szybka decyzja, kupione bilety autobusowe do miejscowości TESSERA, w której znajduje się lotnisko. Pożegnaliśmy Wenecję... i jedziemy szukać prawdziwych Włoch.
Jeszcze tylko dodam... Z jednej strony nie dziwi mnie to, że tak to wszystko wygląda. Kiedyś nawet oglądałam program o Wenecji, która umiera śmiercią naturalną. Młodzi wyjeżdżają, nie chcą tam mieszkać. Coraz większa bieda. Gdyby nie turyści... Kilka razy zdarzyło nam się spotkać na drodze podczas spacerowania uliczkami, ludzi, którzy żebrali... Smutne to bardzo. Bardzo wiele właścicieli naprawdę urokliwych i klimatycznych knajpek wychodzą i wypatrują klientów.
Nie dziwię się w sumie też Pani z informacji, że nie chciała poinformować o innych miejscach jak Wenecja. Chcą się jakoś ratować... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Dotarliśmy do TESSERA. Mała wioska. Nie miasteczko - wioska. Wyszliśmy z lotniska i idziemy w stronę właśnie tej wioski. Trwało to 10 min. Po drodze musiałam wykonać tradycyjnie swoją jaskółkę:)
Minęliśmy już dwa miejsca noclegowe typu domowa agroturystyka, jeden hotel, ale idziemy dalej:)
Zaleźliśmy najtańsze miejsce o wdzięcznej nazwie : "Agriturismo Ca' Danieli" . Jak dla nas - piękne miejsce... Ogromny ogród, oczko wodne, duża, stara, kamienna stodoła ( do dzisiaj nie wiem co w niej było - chociaż siedząc wieczorem w ogrodzie wkręciłam sobie, że tam turystów mordują i organy sprzedają :D ) .
Widok z naszego okna, między innymi na stodołę:) |
Wybaczcie jakość i brak dokładności w zdjęciach. Nie wiedziałam wówczas, że publicznie będę się nimi dzielić:) Dlatego podam Wam stronkę tego miejsca i tam dokładnie można sobie obejrzeć.
http://www.cadanieli.it/
Adres :
Agriturismo CA’ DANIELI
Bed & Breakfast
Via Piovega,7 30173-Tessera (VE)
Nocleg w tym miejscu kosztował nas wtedy 72 euro. Zostaliśmy dwie noce. Pokoje naprawdę bardzo ładne, czyste, nowe. Śniadanie pyszne ! Tylko ta malutka włoska kawa... :) A my bez kubka porannej "parzochy" to ciężko... :) Obsługa naprawdę bardzo miła, właścicielką jest starsza Pani, jest tam również ( nie wiem czy nadal) pracownik z Filipin od wszystkiego dosłownie. Może troszkę za bardzo wykorzystywany. Ale niesamowicie pracowity chłopak i bardzo pomocny dla gości o każdej porze dnia i nocy.
W wiosce znajduje się mały sklepik, w którym codziennie jest świeże pieczywo- przepyszne ! Świeże owoce - czereśnie, truskawki i przemiły właściciel:) Już na drugi dzień krzyczał do nas : BUONGIORNO! COME STAI! :) Pogadał, pośmiał się, drzwi otworzył... Tak swojsko...:)
Wieczorem wybraliśmy się na pizze. Wierzcie lub nie, ale w tej małej wioseczce, znajduje się przepyszna, mała i klimatyczna restauracja - pizzeria z przecudowną pizzą!
Objedzeni, późnym wieczorem wróciliśmy spacerkiem do naszej agroturystyki - ok. 10 min od restauracji, która zapomniałam dodać była pełna ludzi! Mimo tego, że to zwykła, mała wioska, taka jak w Polsce, środek tygodnia a ledwo znaleźli dla nas miejsce. Całymi rodzinami tam przychodzili, śpiewy, śmiechy i wino:) Cudnie!
Zaczął się następny dzień. Cały do dyspozycji. Co tu robić...? Do Wenecji...? Może niekoniecznie;) Pytamy Pani właścicielki co gdzie i jak. Ona : Wenecja! My: już byliśmy..., że wolimy coś mniej komercyjnego... Pani zrobiła wielkie oczy..., z których wyczytać można było jedno: No jak to nie zachwycać się Wenecją?! W końcu chłopak z Filipin chyba nas wyczuł co lubimy i mówi : MESTRE ! Ok 10 km. od Tessera, w którym byliśmy. Ona popatrzyła, on się uśmiechnął... Także jedziemy do Mestre! Autobus był zaraz przy głównej drodze, 15 min. i jesteśmy. To było to co szukaliśmy...
Typowo włoskie, małe miasteczko, które ŻYŁO, pełne ludzi i widać, że większość to mieszkańcy, klimatyczny rynek, knajpki, stragany ze swojskim serem, przetworami, chlebem! Zresztą co będę mówić, sami zobaczcie !
Bardzo rozgadani włosi :) |
Tutaj zjedliśmy pyszny obiad za niecałe 10 euro dwa! |
Lokalna winiarnia |
Amerykańska knajpa. Ale nie cieszyła się zainteresowaniem:) |
Początkujący artyści podczas osiedlowego koncertu i figura Matki Boskiej na ścianie bloku...:) |
Teraz z czystym sumieniem i zaspokojoną duszą mogliśmy wracać do domu... Dopiero w Tessera i Mestre znaleźliśmy prawdziwe, swojskie, lokalne i nie komercyjne Włochy. To, czego szukaliśmy.
Zakończyliśmy nasze włoskie wakacje z uśmiechem na twarzy i bagażem niespodzianek...:)
Do następnego!
Wasza N.
Co do pizzy, zgadzam się z Tobą w 100%. Też jedliśmy okropnie niesmaczną i strasznie drogą w Wenecji, Dopiero w Rzymie, przy samym Watykanie, udało nam się zjeść prawdziwą, pyszną pizzę :) Jeśli chodzi o Włochów, to ciężko od nich wyciągnąć wiarygodne informacje... Nas kilka razy wprowadzili w błąd, mimo iż widziałam, że naprawdę chcą pomóc. My znaleźliśmy nocleg przed wyjazdem do Włoch, zaraz za mostem dzielącym Wenecję z lądem, wprawdzie były to domki kempingowe i było bardzo zimno w nocy (a też byliśmy w maju), ale było tanio :) Ta wioska, w której spaliście wygląda bardzo klimatycznie. Wenecja, Wenecją (warto zobaczyć), ale takie miejsca to dopiero jest prawdziwe poznawanie kultury Włoch :)
OdpowiedzUsuńDokladnie! Im mniej komercji tym taniej, ciekawiej i bardziej magicznie:)
UsuńJa akurat takich przygód we Włoszech nie miałam. Na samą Wenecję miałam dość mało czasu, miejsce to podobało mi się, ale bez większego szału, bardzo dużo ludzi, kolejki etc. Ale z kolei zakochałam się w innej pobliskiej wyspie - Burano :) Kiedyś nawet o niej pisałam tutaj http://kreatywnieoswiecie.wordpress.com/2013/05/01/kolorowy-zawrot-glowy/ :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Wiesz, ze juz kiedys Cie znalazlam w blogowym swiecie?:) Wlasnie przypomnialam sobie zagladajac na ten link, ze to bylo pierwsze co u Ciebie przeczytalam:) Pozdrawiam Cie!
UsuńWenecja niestety rzeczywiście może rozczarować, ale mimo to ma w sobie coś takiego, że mimo tych rozczarowań chce się tam wrócić... ;-) Byłam tam 2 razy i... wróciłabym jeszcze. :-)
OdpowiedzUsuńAle fajne wakacje!
OdpowiedzUsuńJa rezerwuję cokolwiek ZAWSZE przed wyjazdem, ale powiem Ci, że nawet wtedy nie zawsze jest tak jak się zapowiada ;) ostatnio w Stegnie zamówiłam domek z bali, miało być tak cudnie a okazało się, że pani tuż przy tarasie wkopała szambo i smród był straszliwy!!! Wiesz co najgorsze? Nie widziała w tym problemu :) oczywiście w ofercie słowa o tym nie było zdjęcie było tylko samego domu a tam zaraz obok jakaś rozwalająca się rudera, mówię Ci masakra :D
Po zdjęciach Waszych jednak widać, że spędziliście czas wspaniale :) to najważniejsze :)
Kama czyli mieliscie swojskie klimaty:))) Rozbawilas mi meza:))
UsuńWłochy to piękne miejsce. Będąc tam trzeba koniecznie zwiedzić Aquafan i Mirabilandię, to jedne z najciekawszych miejsc na turystycznej mapie Europy ;)
OdpowiedzUsuńMnóstwo inspiracji na tym blogu oby takich więcej treści :)
OdpowiedzUsuń