PO CO ŻYĆ?

To pytanie w moim życiu często pojawiało się szczególnie  w okresie tzw. buntu. Zaczęło się od tego , że inni, czyli tzw. dorośli, nie potrafili odpowiedzieć mi , na tamten czas, na kilka prostych pytań zwiazanych z „naszą” religią. Na jakiekolwiek z nich już troszkę bardziej skomplikowanych, odpowiedź brzmiała „bo tak już jest”. Może innym to wystarczyło , nie mnie. Więc zaczęłam szukać. Zastanawiać się, co mi sprawia szczęscie i spokój. Nie chcę opowiadać tu swojego życia. Ani nie będę opisywać swoich „uczuć” religijnych, bo to każdego indywidualna sprawa no i  mogę zostać źle zrozumiana:) Chodzi o to, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Co nam sprawia radość, daje spokój i zwykłe szczęście.


Trudno jest żyć ze swoimi „innymi” jak wszystkie przekonaniami o szczęściu , Bogu , gdzie wszystko wkoło krzyczy i straszy piekłami, grzechami i wiecznym potępieniem.
Nie chciałam, aby moje życie, jak większości , ograniczało się do podstawowych funkcji życiowych : jedzenie, spanie, wydalanie.... Zaczęłam więc realizować swoje pasje. Poszłam do szkoły , z której jak mi wtedy krzyczano : Z TEGO NIE BĘDZIE PIENIĘDZY! :) ale cóż. Poszłam. Bo to mi sprawiało radość, dawało na tamten czas spełnienie. Dlaczego na tamten czas? Bo później pojawiło się coś innego. Inna pasja. Oczywiście, że z tamtej grosza nie mam :) Ale byłam wtedy szczęśliwa i spełniona. Po prostu. Pozwoliłam sobie wtedy na porzucenie wszystkiego, co mi nie służyło, nie rozwijało i nie dawało szczęścia. Gromadziłam doświadczenia, nie rzeczy. Wbrew wszystkiemu. Zajęłam się swoimi pasjami. 
Lista jeszcze się nie skończyła:) Oczywiście było i jest mnóstwo potknięć , upadków... ale jakbym nigdy nie upadła to nigdy bym nie wiedziała, że żyje. Ile planów „A” nie wypaliło;) No, ale alfabet ma jeszcze 31 liter... I wtedy zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi w życiu. Ale czy ciągle tak jest? Ciągle rozumiem...? Nikt nie ma pokładów wiedzy , aby powiedzieć nam jak słusznie postępować w związkach w relacjach z ludźmi...etc. Nikt nie ma monopolu na wiedzę. 

Ciągle szukam, ciągle życie mnie zaskakuje. Ale wiem jedno, że jeśli nie dążysz do spełnienia swoich marzeń, to równie dobrze mógłbyś być warzywem...

Wasza N.

Komentarze

  1. Ja mam sens - mojego Synka, którego kocham i który pokazał mi, jak pięknie potrafi być życie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokladnie... a my powinnismy sie uczyc od dzieci, szczegolnie radosci zycia i cieszenia sie malymi rzeczami :)W chwili, kiedy umiera w nas dziecko zaczyna sie starosc... Pozdrawiam Cie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku dziękuję za przemiłe komplementy! :*
    Powiem Ci, że zachwyciła mnie Twoja notka! Bo ja w tym realnym świecie dokładnie taka jestem, mam wiele pasji, co chwila dochodzą nowe, jeśli ktoś umie swoją przedstawić w ciekawy sposób, to mnie tym "zaraża" :) Też chodziłam do szkół, co mnie rozwijały w byciu szczęśliwym z tego, co robię. Pasje mnie nakręcają do życia, cieszę się nimi i chciałabym się nimi dzielić, dlatego też stworzyłam mojego bloga :) Ale mam też wiele innych,maluję, rysuję, tworzę itd choć powiem Ci, że raczej nie znajdują uznania w oczach innych w realu. Bo się wyróżniam, jestem jakaś dziwna, inna dla wielu osób. Taki nieszkodliwy wariat :/
    Dlatego bardzo się cieszę, że istnieją takie osoby, jak Ty :D
    A z ostatnim zdaniem zgadzam się całkowicie!!
    Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KURACJA OLEJEM RYCYNOWYM

10 NAJZDROWSZYCH NASION NA ZIEMI